Zadzwoń do nas: telefon: 22 772 41 31 tel. kom: 601 307 900 |
Archipelag Szybeniku
Joanna Rafalska 2010-05-07
Rozpoczynając rejs z Szybeniku zazwyczaj najbliższe wyspy zostawiamy szybko za rufą - aby pomknąć na Kornaty lub w stronę Splitu. Jeżeli jednak interesuje nas lokalny koloryt Chorwacji, a nie tylko urok turystycznych kurortów, to koniecznie musimy zatrzymać się tu choć na kilka dni. Cały Archipelag Szybeniku, w tym Kornaty, to 249 wysp, wysepek i większych skał rozpiętych na przestrzeni 157 km. Zamieszkałych jest tylko sześć z nich: Murter, Zirje, Kaprije, Prvic, Zlarin i Krapanj. Murter z powierzchnią 19 km kwadratowych jest największą z nich i jednocześnie najbardziej znaną, głównie z powodu trzech wygodnych marin: Hramina, Betina i Jezera.Na wyspę możemy dojechać mostem z lądu stałego, więc nie ma problemu z dojazdem niemal do samego jachtu. Pozostałe wyspy, położone na południowy-wschód od Murter, ciągną się jak stado delfinów za swoja matką. Zirje to pierwszą z wysp od strony otwartego morza. Jest wystawiona na największe fale, ale jej bardzo urozmaicona linia brzegowa, pełna zatoczek, daje możliwość schronienia przed wiatrami wiejącymi ze wszystkich kierunków. Kiedyś była gęsto porośnięta lasem dębowym. Dziś ślad po nim pozostał już tylko w nazwie wyspy pochodzącej od żołędzi. Bogata jest nadal roślinność podwodna. Wśród skał i raf koralowych żerują ryby i homary. Jeżeli spędziliśmy noc na bojce u brzegów Zirje, to na następną warto popłynąć na Kaprije - wyspę kwitnących kaparów. Głęboka zatoka prowadzi do krótkiego, betonowego mola, gdzie dwa razy dziennie przypływa prom z Szybeniku. Ten poranny (godz. 10.40) przywozi świeże pieczywo i prasę. Zanim dobije do nabrzeża przed sklepem gromadzą się kobiety na pogawędkę w porannym słońcu. Mężczyźni odpływają do pracy w Szybeniku. Wrócą dopiero wieczornym promem (godz. 18). Tu nikt się nie spieszy. W okolicy nie ma hoteli, turystów, wycieczek, jest tylko kilka lokalnych restauracji zwanych w Chorwacji „Konoba”. Cała wyspa to kamienie i makia. Gdzieniegdzie są tylko gaje oliwne i małe winnice. Sama wioska przycupnęła między brzegiem morza, a zboczem pobliskiej góry. Ale nie sprawia wrażenia biednej, nabrzeże jest równo wybetonowane, przy kei prąd i woda, a w małych boksach stoją łodzie rybackie, wszystkie jakby świeżo pomalowane na biało. Prosto z mola droga prowadzi na druga stronę wzniesienia i do nowo budowanych domów właścicieli spoza wyspy. Warto wybrać się na spacer na sam szczyt. Widok z góry jest przepiękny, sięga aż po Kornaty. Ale uwaga: potrzebne są dobre buty i skupiona uwaga, bo droga prowadzi po skałach i kamieniach. Wracając późnym wieczorem zaglądamy do „Katy” na świeże ryby z domowego grilla. Wyspiarze schodzą się tu na długie śpiewanie. Każdy śpiewa w inny sposób, ale całość brzmi chór. Po chwili śpiewają razem już wszyscy goście. Myszkując pomiędzy wyspami opływamy Zmajan i Tijat. Przy dobrej pogodzie możemy zatrzymać się przy Logorun. Cała wyspa stanowi unikalny, pierwszy na świecie rezerwat osłów powstały dzięki inicjatywie Stowarzyszenia Ochrony Osłów. Brzmi to trochę humorystycznie, ale może i osły trzeba chronić w naszych czasach. Wyspa znajduje się w pobliżu wejścia do portu Tribunj, gdzie odbywają się regularne wyścigi tych zwierząt. Niecałe dwie mile morskie na wschód od Logorun jest mała wysepka Prvic. Mieszkają tu głównie rybacy. Zatrzymać się warto przy molu w porciku o wdzięcznej nazwie Sepurine. Można zajrzeć do kościoła Św. Heleny i zobaczyć bogato zdobiony, drewniany ołtarz. Wioskę, jak wiele innych na sąsiednich wyspach, założyli mieszkańcy z lądu stałego uciekający w XVI wieku przed najazdem tureckim. Najciekawszą z zamieszkałych wysp rejonu Szybenika jest z pewnością Zlarin. Nazywany inaczej Złotą Wyspą (Zlatni Otok) jest pełen zieleni i piaszczystych plaż okalających jedną małą wioskę. Wyspę rozsławili poławiacze korali, pierwsi na Adriatyku. Możemy odwiedzić małe muzeum, zobaczyć specjalną sieć na korale i popatrzeć jak powstaje piękna biżuteria. Oczywiście na miejscu kupujemy koralowe prezenty dla najbliższych. Kiedyś korale przynosiły wyspiarzom duże dochody. Później część mieszkańców wyemigrowała do Ameryki Południowej. Przysyłali rodzinom pieniądze na tyle duże, że ci nie mieli motywacji do rozwijania turystyki. Zlarin czerpał również korzyści finansowe z tytułu położenia wyspy, gdyż stanowił rodzaj awanportu dla Szybeniku. Statki płynące do Dubrownika zostawiały towary w Zlarinie, aby nie tracić czasu na przechodzenie kanałem Św. Antoniego. W porcie Zlarin powstawały biura różnych firm handlowych, które obsługiwały transport. Domy z kamienia stają do dziś i czekają na lepsze czasy. Latem przyjeżdżają do nich właściciele, ich rodziny, znajomi. Hotelik jest tylko jeden. Mieszkańcy Zlarinu pilnie strzegą swojego azylu. Tylko raz w tygodniu przypływa tu prom transportowy i za każdym razem musi mieć pozwolenie władz wyspy na pozostawienie konkretnego towaru. Dla jachtów postój przy molo, polery cumownicze, podłączenie do prądu i wody, klomby z kwiatami, ale wolnych miejsc tylko kilka. Z portu prowadzą szerokie, kamienne ulice, przy których stoją zarówno stare kamienne domy, jak i nowoczesne wille całe w kwiatach. Rankiem można spotkać starsze kobiety, które z bukietami idą na cmentarz. A wieczorem koniecznie odwiedźcie Vuneni. Każdy na wyspie powie gdzie jest jego knajpka. Słowo vuneni oznacza kędziory. Właściciel ma burzę kręconych włosów. Prowadzi swój interes już 30 lat. Nie jest to restauracja typu hotelowego, ale niesamowite miejsce pełne historii, starych zdjęć, mebli i ubiorów. Gospodarz chętnie częstuje swoimi wyrobami. Latem życie toczy się u niego głównie pod gołym niebem. Ostatnią i najmniejsza z zamieszkałych wysp jest Krapanj. To tylko 400 metrów kwadratowych płaskiej powierzchni, której wysokość nie przekracza siedmiu metrów nad poziomem morza. Odległości do lądu stałego to tylko 300 metrów. Z uwagi na bardzo płytkie morze w okolicy, głównym zajęciem mieszkańców był niegdyś połów gąbek. Obecnie brzeg od strony lądu zajmują hotele i pensjonaty. Do wyspy nie można dopłynąć jachtem, ale chyba nie ma czego żałować. Pływając w rejonie Szybeniku zawsze zwracamy uwagę mury obronne w kanale Św. Antoniego. Jest to fort Św. Mikołaja zbudowany w XVI wieku przez Wenecjan na miejscu klasztoru Św. Mikołaja, który został zburzony. Forteca miała bronić Szybeniku przed Turkami. Zbudowana z cegieł, na fundamentach z kamienia. Służyła różnym wojskom aż do 1979 roku. W rejonie Morza Śródziemnego są jeszcze tylko dwie tego typu budowle: na Malcie i w Wenecji. Obecnie, z uwagi na wyjątkowa akustykę, w fortecy organizowane są imprezy muzyczne. Nie zdziwmy się więc, gdy przepływając o zmierzchu, usłyszymy płynącą od strony potężnych murów muzykę. Tekst i zdjęcie Joanna Rafalska |
GALERIA: |